Etykiety

aromaterapia aronia astry Bałtyk bez lilak bluszczyk kurdybanek bocian boczniaki bratki brzozy byliny chryzantemy ciasto dyniowe ciekawe zestawiania roślin cukinia cukinie cynie czarna malwa decoupage dereń dom drzewa dynie dzika róża dzwonek skupiony ekologiczna uprawa fiołki floks gailardia głóg graby grudniowy ogród grusze grzyby herbaty herbaty kwiatowe irys syberyjski jabłonie jabłoń jałowiec jaśnie pańskie jesienny ogród jesień jeżówka purpurowa jeżyny jodła karczochy kasztanowiec zwyczajny kąpiel lecznicza konwalia majowa kosmos ( onętek siarkowy) kosmos (onętek) kosmosy kot krzewy kwiat głogu kwiat wiśni kwiaty kwiaty jednoroczne lato na wsi lawenda leszczyna letnie kwiaty lilia azjatycka lilia bulwkowata liliowce lipa listopad w ogrodzie liście łubin makrobiotyka maliny marcinki mieczyki Mierzeja Wiślana miodunka morze motyle murarka ogrodowa naparstnica nasturcje naturalne terapie rumianek nietypowa rabata ogród orliki osty owce wrzosówki owoce pachnące kompozycje papryka plaża podbiał pole pomidory powojnik prymulki przetacznik ożankowy przetwory przyroda rośliny róża pomarszczona róża zimą róże rudbekia rzeka sad sikorki słoneczna rabata słoneczniczek szorstkolistny styl życia szałwia ozdobna szczygły szron śliwy tawuła truskawki trzcina trzmiele trzmielina trzmielina pospolita warzywa warzywnik wieczornik damski wieś winorośl wiosenny ogród wiosna wiśnie wrześniowy Bałtyk wrzosy zagroda zdrowa żywność zielononóżki zimowy ogród zioła złocień maruna Zucchino flaminio zwierzęta żurawie

niedziela, 24 grudnia 2017

Wesołych Świąt :)




Zdrowych i Radosnych Świąt  Bożego Narodzenia ,

spędzonych  w Rodzinnym Gronie

dla wszystkich Was Kochani <3,

żeby te Święta były dla Was tak samo piękne,  jak i moje dla mnie  <3





Bardzo dziękuję za życzenie i odwzajemniam je po wielokroć :)) Monika 

czwartek, 14 grudnia 2017

grudzień po prostu ...

Witajcie moi blogowi Przyjaciele po przerwie :). Macie tak nieraz, że nie wiecie w co ręce włożyć, czy jak kto woli gonicie w przysłowiową "piętkę"? Mnie to spotkało ... moje życie wymagało poważnego przeorganizowania ... i nie jest to jeszcze koniec...
Bardzo dziękuję za mobilizację do powrotu na bloga Agatce z http://agatekmix.blogspot.com/ :);).
Do dzisiaj tonęliśmy w wodzie i błocie, zresztą jak całą jesień i pół lata. Przez kilka miesięcy chodziliśmy wyłącznie w kaloszach. Odkąd tu mieszkamy pierwszy raz tyle deszczu spadło. Byłam przekonana, że wszystkie warzywa wygniją w ziemi zanim je zbierzemy. Z zalanych łąk nie można było zbierać siana. Teraz łąki  goszczą gęsi, które do tej pory nie odleciały na zimę. Przelatują kluczami nad naszym domem z pól, gdzie skubią zielone oziminy, na łąki , gdzie nocują. Dzisiaj w nocy był  przymrozek i spadł śnieg. Nie jest to jakaś zawrotna ilość ale cieszy, zwłaszcza dzieci :). W grudniowym ogrodzie pozostawione po jesieni kwiatostany, przysypane lekkim puszkiem.













 Trochę zimozielonych




 - "Ciekawe, czy ten krzak obok też obfoci, a ja tu czekam i czekam na głaski" :)


Nasze wiekowe graby o każdej porze roku piękne i dostojne.




 Co roku  zostawiamy trochę owoców dla odwiedzających nasz ogród zimą ptaków.




Jestem ciekawa, czy zainteresuje je kolcowój.

Nawet ten wpis piszę na raty ... zaczęłam rano , kończę wieczorem. W następnych wpisach obiecuję pokazać , co się u nas zmieniło, co nowego posadziłam w ogrodzie , no i jakieś refleksje na temat upraw starych i nowych też zamieszczę. 
Aura ze zdjęć już nieaktualna, ziemia odtajała i przyszedł ulewny deszcz, wieje też bardzo.

Mnie bardzo brak słońca, więc sobie i Wam życzę promieni słonecznych i pozdrawiam serdecznie. Monika 




środa, 19 lipca 2017

Floksy czyli płomyki ...

Witajcie w ten zmienny lipiec ... kwitną już cynie i mieczyki, dalie nawet.  Mnie się wydaje, że trochę za szybko...astry już mają pąki. Dziś będzie o floksach, które darzę niezwykłym sentymentem, kojarzą mi się z dzieciństwem i czasem spędzonym na wsi u dziadków. Moja babcia miała floksy w ogrodzie, dokładnie pamiętam ich zapach. Jak przez mgłę pamiętam też , że były mojego wzrostu i że mogłam się swobodnie za nimi skryć:). Jako dziecię  lubiłam odrywać je z ich wiechowych kwiatostanów, nie wiedziałam wtedy, że są jadalne :)) choć je próbowałam.  Pamiętam, były słodkie u nasady i cudownie pachniały. Ten floksowy zapach musiał zaistnieć i w mojej przestrzeni...
Są takie które rosną u mnie już trzeci rok, są i młodsze. W tym roku wszystkie pięknie zakwitły.
Teraz już nie mogę się za nimi schować, jak to onegdaj bywało, ale moje wnuczki tak :))














Na rynku ogrodniczym jest mnóstwo odmian, ponieważ czują się u mnie dobrze z czasem zaproszę ich więcej ;) do naszego ogrodu.
Te liliowe z białym oczkiem pachną najintensywniej. Wszystkie subtelnie różnią się zapachem, niemniej wciąż jest to floksowy zapach z dzieciństwa :) Stanowią świetny dodatek do deserów, można nimi ozdabiać torty, dodawać do sałatek. To dopiero początki ich rozkwitu, potrafią tak cieszyć oczy do września :).

Wszystkim dziękuję za odwiedziny i  serdecznie pozdrawiam :). Monika

środa, 5 lipca 2017

Zimny lipiec

Witajcie w ten mokry i zimny lipiec. Już drugi tydzień pada, teraz co prawda z przerwami 
i nieulewnie ale jednak. Mokro, zbyt mokro, żeby niektóre rośliny dobrze to zniosły. Po ulewach w postaci ścian deszczu, czy deszczu zacinającego i sieczącego niemiłosiernie odważyłam się na oględziny ogrodu . Nie było tak tragicznie, jak myślałam... oprócz lawendy stojącej w błotku, reszta jakoś sobie poradzi. Przez te ulewy bałam się , że nawet nie zobaczę nowo posadzonych lilii, jednak przetrwały.








Myślałam, że nic z nich nie zostanie ...miły widok :))






Jak widać początek lipca należy do lilii, co mnie bardzo cieszy :))


Po ulewach wyjrzało słońce :)


Nawet obiektyw zaparował ...


Na koniec moja nowa zdobycz - hortensja dębolistna.
Pomyślałam, że skoro nie mogę doczekać się tradycyjnych hortensji, to posadzę taką, która nie zachwyca kwiatostanem, to miał być taki zamiennik ;) na pocieszenie :). Widziałam egzemplarze dębolistnej w rozkwicie i uważam, że niczego jej kwiatom nie brakuje ...
Kiedy już pogodziłam się z myślą , że nie mam ręki do hortensji, albo mój ogród ich nie lubi, spotkała mnie  taka oto niespodzianka ...




... a ten sukces zawdzięczam kilku radom Edytki z http://malarstwoeda.blogspot.com/  dziękuję :)))
i uściski przesyłam gorące.

Pozdrawiam wszystkich radośnie, miłego tygodnia :))). Monika

środa, 7 czerwca 2017

początkujący Pszczelarz w akcji :)

Nie ma żartów łapanie takiego roju pszczół, to nie prosta sprawa :) Otóż nasze pszczoły postanowiły założyć nową rodzinę. Trzeba było im wskazać nowy domek. Doświadczenie w łapaniu roju pszczół mamy żadne ... zadania podjął się mój mąż :)) Ale się działo ...



To zdjęcie zrobił mąż, ja tak blisko nie miałam odwagi podejść. Choć pszczoły zdawały się być zajęte wyłącznie sobą :).

 Najpierw rój wyleciał z ula, pszczoły przesuwały się na wschód w niesamowitym tańcu, żeby osiąść  wreszcie na młodej jabłonce. Niemożliwością było je strząsnąć, bo niby jak ...



Gdyby to była gałązka , ale one szczelnie obsiadły pień młodej jabłonki... Pszczoły zlatywały się uszczelniając cały pień.


Kokon z pszczół stawał się większy i większy ...


... aż wszystkie owady obsiadły pień

Wtedy mąż podstawił ul z przygotowanymi ramkami, ale co dalej ??


Jak tu je teraz zachęcić, żeby zechciały zamieszkać w nowym domku ?


Pomysłowa konstrukcja, żeby zechciały przejść na plaster :)) W tle łąka pełna czerwonej koniczyny :)


 Trzeba było im trochę pomóc...


Ostatnie owady na pniu


Podziwiam determinację i cierpliwość męża, dwie godziny w takim stroju, w upale... no szacun !


Widać, że pszczoły opanowały ul, wchodziły i wychodziły jakby zawsze w nim mieszkały:))




Najpiękniejsze zdjęcia te zrobione przez męża z bliska , ach... co to był za dzień ...
Mamy kolejną, swoją własną,  zadomowioną pszczelą rodzinę , hura !!

Dbajmy o pszczoły, bo to one wyznaczają nasze być albo nie być na tej Planecie.
Nie opryskujmy pól w godzinach oblotu owadów, giną nie tylko pszczoły ale mnóstwo innych pożytecznych owadów.

Samych słonecznych dni Wam życzę moi mili Goście :)))


wtorek, 23 maja 2017

Maj ...

Wreszcie  maj i nawet jest majowo ... i kolorowo :) Co prawda z powodu zimna i nieustannego deszczu prace  ruszyły pełną parą dopiero od dwóch tygodni. Teraz dopiero można się cieszyć wiosennymi kwiatami. Przymrozki większej szkody nie uczyniły, oprócz zmarzniętej aktinidii nie zauważyłam strat. Trochę młodym listkom się oberwało tu i tam. Siewy zakończone jeszcze co nieco dosadzę i teraz pozostaje pielenie bezustanne. Spieszę pokazać Wam jak wyglądała nasza duża rabata, jak tylko ją słońce ogrzało.


 Moje ukochane


Warto było czekać :)






 i te bardziej skromne ...












Wiosenna rabata prawie w całej okazałości.


A to ciekawostka, orlik nakrapiany. Znalazłam go dwa lata temu na mojej grządce jako zaledwie dwulistną krzewinkę. Chuchałam i dmuchałam, bo wydał mi się taki wyjątkowy przez te listki. W tym roku ma pączki jestem bardzo ciekawa jaki będzie miał kolor.

Jak u Was , jak prace ogrodowe, czy pierwsze majówki zaliczone ? :))
Miłego i słonecznego tygodnia życzę :).