Nie wiem, który z tych urzędujących w jagodniku delikwentów jest ojcem, grunt że kurcząt się doczekałam.
Zupełnie inna historia jest z gąską, której podrzuciliśmy jajka od innej gąski, bo nagle zapragnęła potomstwa. Rok temu, gdy miała partnera znosiła tylko jajka i pozostawiała, ani myśląc o wysiadywaniu. Gąsior zakończył przedwcześnie żywot, bo nie przepuszczał nikomu, do tego stopnia, że mordował mi małe kaczki, więc skończył jako pieczeń.
Mój pomysłowy mąż pożyczył gąsiora, zupełnie innej rasy od swojej mamy. Niestety doświadczenie się nie udało, tzn. udało, ale nie do końca.Gąska złożyła jajka siedziała i siedziała, i nie wysiedziała nic. Jajka były już do niczego, ale nie odstępowała ich na krok. Ponieważ gęś teściowej nie miała zamiaru nawet siedzieć na swoich jajkach, dlatego mąż przyniósł 5 jaj owej leniwej gęsi i podłożył naszej spragnionej macierzyństwa. Wykluło się gęsię - sztuk jeden. I tak nasza gąska stała się dumną matką.
Poniżej pięknie kwitnące końcówką lata cynie.
Lubię je za ich trwałość i różnorodność kolorów.
Jeszcze dary natury z jagodnika. Nareszcie dojrzewają jeżyny :)
Zakończę dziś tym smakowitym akcentem. Życzę Wam miłego i pogodnego tygodnia.