Te nasze kosiarki, to owce wrzosówki. Drobne owce nizinne urzekły mnie od pierwszego spojrzenia.
Zapragnęłam je mieć i są w moim pokaźnym ogrodzie. Podnosząc niewątpliwie jego walory .
Małe są zupełnie czarne, a dorosłe jak widać na moich zdjęciach.
Przeczytałam o nich, że są płochliwe. Wierzcie mi, nie są zwłaszcza, gdy wejdą w szkodę :)
Nawołują, gdy długo nikogo nie widzą.
Rasę tą pamiętają nieliczni, groziło jej całkowite wyginięcie. Owce wrzosówki są jedną z najstarszych rodzimych ras w Polsce.
Owce są niekłopotliwe w hodowli, nie chorują. Wymagają strzyżenia dla zachowania ładnego wyglądu wełny. Baran w stadzie broni owiec i potrafi celnie uderzać rogami. Szkoda, że nie miałam aparatu, kiedy baran postanowił wypróbować swojej siły na czterech literach męża. Dopiero byłoby co oglądać. Młode są tak ruchliwe, że niełatwo je uchwycić obiektywem.
Miło było powspominać wiosenne chwile, tym bardziej, że zima znów postraszyła śniegiem.
wspomniany baran :) |
ooo, to naprawdę dobre kosiarki :d Ale jak zechcą kosić ogród sąsiada to nie ma zmiłuj :D
OdpowiedzUsuńTak, to byłby kłopot:), dlatego wymagane jest ogrodzenie. Na zdjęciach są spokojne, bo zajęły się trawą ale potrafią pobrykać.Dziękuję za odwiedziny :)
UsuńJej! Wiesz myślałam o owcach, mój ogród ma 1,5 ha. Kosimy ciągniczkami, mamy dwa, ja i mój mąż. Ale coraz trudniej nam to robić bo niestety czas leci i choroby nas atakują. Takie owieczki w liczbie dwóch dałyby radę:) Tylko co z klombami pełnymi kwiatów? Pozdrawiam i zostaję u Ciebie, bo Twój blog jest uroczy, klimaty w nim takie jak lubię:)
OdpowiedzUsuńAnia
Świetny pomysł,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)))