Żywokost lekarski (Symphytum officinale), zwany również kosztywar.
Niegdyś u nas uprawiany ze względu na walory lecznicze (korzeń) oraz paszowe (liście). Teraz przeżywa ponowne odrodzenie i zainteresowanie jako nawóz ( gnojówka z żywokostu). Już nasze prababcie znały jego szerokie zastosowanie. O warunkach uprawy oraz siedlisku można przeczytać w zacnej pozycji "Uprawa i zbiór ziół" posiadam egzemplarz starszy ode mnie z 1956 r. autorstwa aż ośmiu specjalistów w tej dziedzinie :). Jest tu opis rośliny, zastosowanie oraz wytyczne co do uprawy i pielęgnacji.
Ja zwyczajnie wykopałam ( no dobra ja fociłam , a mąż kopał ) sadzonki na łące i posadziłam u siebie nad rowem, żeby mieć je w zasięgu ręki . Żywokost przyjął się bardzo łatwo.
A wprawie naszej towarzyszyły cudne okoliczności przyrody i wspaniała pogoda.
Przejdę , nie przejdę... ?
po tym czymś, utopionym pod wodą...?
Gruntowne badanie terenu, przybyła pomoc :)).
Przeprawa się udała, a po drugiej stornie czekała nas olszynka cudnej urody i ślady jej mieszkańców.
Piękne uroczysko :)
a nad brzegiem norki.
Tu ślady mieszkańców olszynki.
Łąki poprzecinane są mnogością kanałów, co miało umożliwiać zbieranie z nich siana, ale różnie z tym bywa. Wszystko zależy od ilości opadów deszczu.
W drodze powrotnej miłe dla oka i kojące duszę widoki.
Moja ulubiona firletka ( Lychnis).
Dziękuję za dotrwanie do końca wyprawy. Jest mi niezmiernie miło, że jesteście ze mną, komentujecie i odwiedzacie mnie. Minęła kolejna rocznica powstania bloga. Serdecznie pozdrawiam Odwiedzających, witam również nowych Gości :). Ściskam Monika
Chętnie wybrałabym się na taki spacer! Im bliżej wiosny tym tęsknota większa.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zbierałam żywokostu, u Ciebie zawsze znajduję jakieś ciekawostki.
Przesyłam cieplutkie pozdrowienia.
Ciesze się bardzo Ewuniu,zawsze najtrudniej przeczekać ten czas do wiosny, serdecznie pozdrawiam :)
UsuńJa mam żywokost w ogródku od wielu lat. Spacer mi się bardzo podobał i chciałbym teraz na taki pójść. Uwielbiam firletki na łące. Tęsknię za wiosną. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja bardzo je lubię. Również tęsknie za wiosną i pomyślałam, że jak za oknem śnieg i mróz, to na przekór zrobię tym postem :)
UsuńŚwietna wyprawa, i okolicznościowych sprzyjają wedrowkom u nas my po lasach tak lubjmy szubrowac :-)
OdpowiedzUsuńGdybym tylko miała jakiś las w pobliżu, to bym z niego nie wychodziła. Niestety nie mam i pozostaje mi tylko łąka i mój ogród:). A ja dziewczyna z Roztocza jestem, w lesie wychowana i brak mi go straszliwie :)
UsuńJak przyjemnie wspominać takie chwile. Wspaniała wyprawa i czuć zapachy łąki i słychać ciszę...Chciałabym już takie widoki!
OdpowiedzUsuńŻywokost jest dobry do kompostowania, dostarcza potasu i wspomaga rozkład zielonej masy:) U mnie w ogrodzie zywokost sieje się sam i to tam gdzie ja nie chcę. Trudno go wykopać, ma długie korzenie. Gdy go wykopie i cieszę się, że go nie mam... po jakimś czasie odbija z mikroskopijnej części korzenia:) I tak sie bawimy przez całe lato.
Pozdrawiam ciepło.
Tak znam zalety żywokostu i przytargałam go do siebie.Korzonki ma faktycznie kruche:). Tu, gdzie rośnie będzie miał dużo swobody. Od dziecka lubię wszystkie dzwonki, to i jego kwiaty mnie cieszą. Ściskam :)
UsuńCzłowiek mógłby, zamiast sztucznych nawozów i leków, przestawić się wreszcie na zdrowe i naturalne rośliny. Tak by było najlepiej.
OdpowiedzUsuńA widoki cudowne, klimatyczne. Kiedy wreszcie będzie ta wiosna...
Dołączam się do wołania za wiosną :)) Racja człowiek mógłby się przestawić, nie każdy jednak chce. Wymaga to trochę wysiłku ;)
UsuńDla mnie twoje posty są zawsze za krótkie. Uwielbiam takie miejsca jak ta olszynka. Wydaje sie puste takie miejsce a wystarczy znieruchomiec i widac jak bogate jest w zyjatka. Gratuluje rocznicy. Bardzo sie ciesze ze zalozylas bliga. Serdecznosci sle
OdpowiedzUsuńOch jak mi miło :). Pozdrwaim równie serdecznie :)
UsuńWyprawa niczym po Złote Runo ;) Ja w tym roku zamówiłam sobie żywokost rosyjski u Kasi Bellingham - łatwiej go utrzymać w ryzach w ogrodzie. Już mi wystarczy, że z perzem i podagrycznikiem walczyć muszę :D
OdpowiedzUsuńOczywiście gratuluję rocznicy :)
Podagrycznik i perz to rośliny lecznicze:). Skoro wyrosły w Twoim otoczeniu będziesz ich potrzebować. Natura z nami rezonuje niesamowicie. Pozdrawiam :)
UsuńOne tu rosły zanim ja przybyłam. Nie wiążę się więc z nimi ;) Dla mnie w zeszłym roku jeden "chwaścior" wyrósł. Zapomniałam teraz nazwy. Ale młode listki można wcinać np. z serkiem. Zakładam, że to dla mnie wyrosło :D
UsuńHa ha, napiszę oddzielny post kiedyś o tej zależności.
UsuńWspaniała wyprawa z małymi przygodami. Moniko gratuluję rocznicy , a na zdjęciu z kijem wyglądasz jak rasowy wędrowiec. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo za komplement :)) Serdeczności ślę
UsuńAle piękne okolice u Was!
OdpowiedzUsuńJa tak samo zrobiłam w zeszłym roku i obsadziłam sobie żywokostem teren wzdłuż płotu działki. W tym roku planuję jeszcze jeden taki "wyskok" po sadzonki na specjalnie przygotowaną rabatę z przeznaczeniem właśnie na "herbatkę" i ściółkowanie.
pozdrawiam!
O widzisz, jakie praktyczne Dziewczyny jesteśmy :)
UsuńJak miło spacerować i podziwiać przyrodę !! Dziękuję za uroczy spacerek !!
OdpowiedzUsuńGratuluję kolejnej rocznicy bloga i życzę kolejnych miłych jubileuszy !!
Pozdrawiam
I mnie miło, dziękuję :)
UsuńPięknie tam u ciebie
OdpowiedzUsuńOj to prawda :)
UsuńJuż tyle razy pisałam, że masz tam tak pięknie, jak lubię, że aż mi głupio - powtarzam się. I dziękuję Moniko :) Fajni jesteście!
OdpowiedzUsuńDziękuję :):)
UsuńU mnie żywokost rośnie za płotem, dopiero od Kasi B. dowiedziałam się, że to świetny nawóz,co roku go stosuję, choć śmierdzi niesamowicie. Firletki polne są niesamowite, przeniosłam parę do ogródka:)))
OdpowiedzUsuńO widzisz, tak lubię firletki, czemu jeszcze ich nie przeniosłam do ogrodu?
UsuńFajna wyprawa, a ja brnę po śniegu:). Ale każda pora roku jest urokliwa.
OdpowiedzUsuńTak zima ma swoje uroki niewątpliwie, ale działać w ogrodzie się nie da :)
UsuńAle tam u Was ślicznie. Zdjęcia urocze.
OdpowiedzUsuń