W tytule owca salonowa nie ma przesady. Przed miesiącem do naszego domu trafiła owieczka, jedna z trójki rodzeństwa. Moja radość z trojaczków u naszej owcy przerodziła się w strach o życie najmłodszej, odrzuconej przez matkę. Karmiona dwie doby zaledwie, przegrała rywalizację z rodzeństwem i nie zaskarbiła sobie miłości matki. Odstawiona przedwcześnie od przysłowiowego cycka przez własną matkę i niemiłosiernie trykana przez pozostałe owce, trafiła do domu. Błyskawicznie zamówione internetem i sprowadzone przez męża mleko uratowało jej życie. Próbowaliśmy zastosować odpowiedzialność zbiorową i przystawialiśmy małą do reszty karmiących owiec, ale to nie wystarczało. Dziś zagrożenie życia już minęło. Owieczka ma się dobrze, w dzień odwiedza już stado ale na noc boimy się ją zostawiać w owczarni, po tym jak naczytałam się, że rasy pierwotne nie przebierają w środkach, kiedy umyślą sobie eliminację najsłabszego ogniwa.
Karmienie Madzi :)
Niby wszystko zgodnie z naturą, niby eliminacja najsłabszych w przyrodzie normalna, a my nie umieliśmy się na to zgodzić. Rzecz jasna Madzia ma już u nas zapewnione dożywocie. Nie wiem jeszcze jakie przygody nas z nią czekają... Może być ciekawie z taką nadmiernie przywiązaną owcą.
Nasza nowa pupilka lubi głaskanie i spanie na kolanach. Nie znosi zostawać sama, wiadomo owca, to zwierzę stadne :).
Miłego weekendu Wam życzę i wiosny wreszcie :).
Wspaniała Przygoda Was czeka, jestem tego pewna!!:) Madzia wygląda na zadowoloną, nawet jakby pozuje do zdjęcia:) Jak byłam mała, miałam czarną kózkę o imieniu Maja, cudownie się z nią rozmawiało, bawiło, przytulało...ale jak na 9letnie dziecko to był za duży obowiązek i rodzice dali ją pani, która miała duuużo kózek. Z tego co się później dowiedziałam, Maja miała kilka razy młode:) ..ale nie mam pojęcia (nie dopytywałam, chyba ze strachu..) jak się dalej potoczyły jej losy.
OdpowiedzUsuńGratuluję Wam nowej członkini rodziny, takiej domowej nakolankowej:)
:)
Serdeczności dla Was, dzielnych i kochających zwierzęta ludzi:)
Oj tak, to będzie wyzwanie, bo jak nie zechce ze stadem siedzieć ... Moje rabatki i grządki ... nie dość, że przed kurami chronię i psami, to teraz nowy amator zieleni - Madzia :)) Uściski
UsuńO jaka słodka, nigdy nie miałam do czynienia z owcami ani żadną inną rogacizną ale kazde małe stworzenie jest śliczne. Mam nadzieję, że będzie rosła zdrowo.
OdpowiedzUsuńTak słodka jest i pewnie jeszcze nie raz o niej napiszę :))
UsuńO jakie to smutne,ale fajnie że ma się dobrze, dzięki Wam żyje :-) pięknie się nią opiekujecie,a jak to bedzie dalej, gdy urośnie??? Jest szansa że stado ją przyjmie???
OdpowiedzUsuńOj Agatko, to było dla nas wyzwanie ale jak się podjęliśmy rodzinnie, to musiało się udać. Zobaczymy jak to będzie z asymilacją w stadzie, nowe doświadczenie uczy :))
UsuńJaka ślicznotka!
OdpowiedzUsuńCudny post!!!!!!!!!! No po prostu powalający i rozbrajający!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOwca salonowa i do tego pieszczocha:)))
Jestem ciekawa dalszych perypetii.
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Kasia
Coś czuję, że będą perypetie :)) oczywiście napiszę o przygodach naszej wychowanki:)
UsuńJaka słodka milusińska owieczka :)) Cieszę się że ją uratowaliście ! Kiedyś gdy byłam mała, moja babcia miała owce i często karmiłam małe owieczki ! To bardzo miłe wspomnienie !!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne posty z Madzią :))
Pozdrawiam serdecznie
Madzia w roli głównej, obiecuję że jeszcze zagości :)
UsuńZanim doczytałam na liście czytelniczej bloggera, że to Twój post, to przez chwilę myślałam, że to Inkwi z Inkwizytorium znów nową owieczkę w domu niańczy :D
OdpowiedzUsuńTym razem to ja :)) Pierwszy raz nas to spotyka, pewnie nie ostatni :)
Usuńfajniutka. Też pamiętam podobną historię. Mój dziadek też miał owce...
OdpowiedzUsuńO jej! Biedactwo, jaka ona malusieńka! Widać to po butelce mleka:) Siedzi na kolanach...może zamieszka bliżej Was. Dobrze, że Madzia ma się lepiej i to dzięki Wam. Mam nadzieję, że jej losy będziesz nam dokumentowała częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Matkoooo, jaka piękna owieczka :) i to na salonach :)
OdpowiedzUsuńJa wychowałam na butelce już ponad 30 jagniąt. Z żadnym nie było problemu i w stadzie, już odchowane, dobrze sobie radziły, a prócz Franka i Eleonory żadne inne nie sa jakoś nadmiernie z nami związane.
OdpowiedzUsuńNiech sie zdrowo chowa! Pozdrowienia
ależ ona jest śliczna :) kocham takie i podziwiam
OdpowiedzUsuńŚliczniutka i kochana Madziunia, taki większy kotek do głasiania😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam😊
ależ ona jest słodka. Brawo , że się udało. Pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńZycze Madzi zdrowia, a Wam duzo sil:)Slodki Maluch:)
OdpowiedzUsuńCudna, sama słodycz:)
OdpowiedzUsuńWitaj !! Wszystkiego najlepszego i wesołych świąt !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cudowna :) Ja się Wam wcale nie dziwię, że pomagacie naturze, przecież szkoda każdego życia :)))
OdpowiedzUsuńBuziaki :D